BIOGRAFIA WŁODZIMIERZA KORSAKA
"Bo kto kocha przyrodę, nigdy nie będzie nienawidził człowieka".
Włodzimierz Korsak - ostatni Wielki Łowczy Rzeczpospolitej
- Stryju? - świetnie pamiętam Jego dobrą twarz, mądre, łagodne oczy kiedy jako kilkuletni chłopiec podchodziłem do stryja Włodzimierza, przeuroczego starszego pana, Seniora Rodu, którego spotykałem na uroczystościach rodzinnych - Bardzo proszę, niech Stryj mi pokaże kieł tego lwa co go Stryj upolował ? Stryj Włodzimierz, bo tak go nazywaliśmy wszyscy w rodzinie- sięgał z uśmiechem po pugilares, z którego wyjmował duży kieł drapieżnika. W moich rękach ząb drapieżcy lśniący i ostry zdawał się być krwiożerczą bestią, z którą w swojej wyobraźni stałem oko w oko gotowy do walki na śmierć i życie. Uwielbiałem przychodzić do Stryja, siadać mu na kolana, słuchać Jego opowiadań i patrzeć jak za pomocą zwykłych kredek - pastelowych ołówków takich, jakich sam używałem w szkole- tworzy misterne, piękne obrazki przedstawiające zwierzęta i krajobrazy dzikiej przyrody. Chwile te były dla nas obydwu bezcenne. Zdawałem sobie sprawę, że stryj jest już wiekową osobą i zaraz przyjdą rodzice i będą mnie przekonywać, że stryjowi potrzebny jest spokój.
Włodzimierz Korsak - Wielki Łowczy II Rzeczpospolitej, nestor łowiectwa polskiego, podróżnik, autor fundamentalnej książki "Rok Myśliwego" oraz wielu innych książek, opowiadań, wspomnień i reportaży o tematyce łowieckiej, badacz przyrody, prekursor działań na rzecz ochrony przyrody, rysownik, malarz, fotografik, nauczyciel i mistrz wielu pokoleń myśliwych i leśników.
Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i najwyższym odznaczeniem łowieckim "Złom".
W nekrologu zamieszczonym w Łowcu Polskim po śmierci stryja Włodzimierza czytamy słowa pełne szacunku: "Człowiek wyjątkowej prawości i kultury osobistej, całe życie związał z ojczystą przyrodą, kochał ją i uczył kochać innych".
Czesław Miłosz w swoim przemówieniu w Krakowie w 2003 roku tak wspominał Włodzimierza Korsaka: "Włodzimierz Korsak był dla mnie i mojego przyjaciela Leopolda Pac- Pomarnackiego autorem kultowym. Jego "Rok myśliwego" ilustrowany przez samego pisarza rysunkami piórkiem, był naszą niemal Ewangelią." W podobnym tonie wypowiadają się o moim stryjcu Włodzimierzu również Melchior Wańkowicz, Józef Weyssenhoff i wielu innych znanych ludzi tamtego pokolenia.
Włodzimierz Korsak urodził się dnia 1 sierpnia 1886 roku w rodzinnym majątku Anińsk w powiecie Siebieskim w województwie Witebskim.
Był synem Bronisława Korsaka herbu Korsak i Emilii z domu hr. Sołtan herbu Sołtan.
Majątek Anińsk liczył sobie około 6000 hektarów w tym ¾ areału stanowiły lasy.
Nie dziwota, że małego Włodzimierza świat przyrody zafascynował bez reszty już od wczesnego dzieciństwa. Spędzał więc czasem i po parę tygodni, w towarzystwie gajowych, ludzi prostych i często niepiśmiennych, ucząc się od nich leśnych tajemnic. Pierwszą wiedzę o myślistwie otrzymał od Jundziłła, wytrawnego myśliwego, mieszkańca puszczy, człowieka żyjącego z darów lasu. To on uczył młodego Korsaka, jak podpatrywać zwierzęta, pokazał Włodzimierzowi jak zrobić wabik do przywoływania ptaków z kory brzozowej lub z wystruganego pióra ze skrzydła sowy, jak tropić zwierzynę i cicho podchodzić do upatrzonych okazów. Do umiłowania przyrody i zachwytu nad jej pięknem dołączyła się wówczas pasja myśliwska.
Włodzimierz zaczął polować mając 11 lat. Ojciec pozwolił mu wówczas używać swojej dubeltówki, z której to upolował w 1897 roku swoje pierwsze trofeum - zająca bielaka.
Z tą dubeltówką wybrał się w towarzystwie Jundziłła na głuszce. Przeszedł wówczas najlepszą szkołę techniki i cierpliwości w tropieniu i podchodzeniu zwierzyny. Potem sztukę myśliwską doskonalił jeszcze przez długie lata.
W 1898 roku za zaoszczędzone pieniądze kupił Włodzimierz używaną dwururkę. Zaproszony przez swoje kolegę Józia Woyniłowicza na Polesie upolował pierwszego odyńca.
Następne oszczędności pozwoliły mu w 1903 r. zakupić kurkową trójlufkę na ołowiane kule, z której to upolował w Puszczy Osińskiej swojego pierwszego niedźwiedzia, a w rok później pierwszego łosia.
Dwór w Anińsku był bardzo gościnnym i niezwykłym domem. Już przy końcu maja zjeżdżała do gościnnego Anińska bardzo licznie młodzież studiująca w Rydze, koleżanki i koledzy starszego rodzeństwa Włodzimierza (Bohdana ur 1875 i Heleny ur 1876), członkowie rodziny i przyjaciele. Jedni wpadali na krótko, inni pozostawali na dłużej, młodzież przeważnie na cztery miesiące.
Włodzimierz dorastał i podobnie jak rodzeństwo wysłany został do gimnazjum w Rydze, gdzie tęskniąc za domem, zaczął malować i pisać opowiadania. Pierwsze z nich ukazało się w Łowcu Polskim w 1904 roku.
Po ukończeniu gimnazjum Włodzimierz podjął studia w Akademii Rolniczej w czeskim Taborze. W czasie studiów zwiedzał Europę. Był w Berlinie, Monachium, Paryżu, Nicei, Brytanii, Belgii, Danii i Szwajcarii. W wolne dni od wykładów bywał w pobliskim Wiedniu, gdzie spotykał się z Józiem Woyniłowiczem.
W 1909 roku pierwsze po latach nieobecności wakacje w Anińsku, obfitowały w wielkie przygody myśliwskie. Podczas wyprawy myśliwskiej wspólnie z bojarem Spirydonem upolował drugiego swojego niedźwiedzia.
Studia w Taborze ukończył w 1910 roku i osiadł w Anińsku.
Z chwilą wybuchu I Wojny Światowej zapisał się do Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny.
W roku 1916 został wydelegowany przez Towarzystwo do Turkiestanu celem inspekcji polskiego obozu jenieckiego na terenie carskiego majątku Murgab.
Po powrocie do kraju oraz przesłaniu szczegółowego raportu władzom Towarzystwa wyjechał do Aschabadu. Tam wspólnie z dyrektorem tamtejszego Muzeum Przyrodniczego, Stanisławem Bilikiewiczem, przyrodnikiem, profesorem Uniwersytetu w Kazaniu, wziął udział w 6-tygodniowej wyprawie myśliwskiej w góry północnej Persji (obecnie Iran). Polował tam na barany argali, na indyki górskie, koziorożce bezrogowe. Upolował nawet panterę śnieżną.
Z tej przygody wrócił do Aschabadu w styczniu 1917 roku. Wyprawa była wielkim sukcesem badawczym. Zebrane podczas wyprawy informacje na temat flory i fauny zachęciły Bilinkiewicza i Korsaka do zorganizowania kolejnej wyprawy badawczej w mało znane góry Dorwazu.
Wyruszyli dnia 10 marca 1917 r. Wyprawa zorganizowana została w sposób fachowy pod kątem pozyskania jak największej liczby okazów przyrodniczych. Oprócz naukowców w wyprawie wzięło udział wielu tragarzy odpowiedzialnych za transport i zabezpieczenie pozyskanych okazów. Wyprawa trwała prawie siedem miesięcy i tak jak poprzednia zakończyła się sukcesem.
Przebieg wyprawy i zdobyte doświadczenia opisał Włodzimierz Korsak w książce pt. "Ku indyjskiej rubieży".
Powrót do Aschabadu nastąpił w końcu października 1917 r. Wtedy to uczestnicy wyprawy dowiedzieli się o wybuchu rewolucji październikowej.
W wyniku rewolucji październikowej skonfiskowano Korsakom majątek Anińsk.
To była dla Włodzimierza wielka tragedia.
W 1918 roku osiadł na stałe w Warszawie podejmując różne prace zarobkowe. Najpierw pracował w Banku dla Handlu i Przemysłu, potem w Wojskowym Instytucie Geograficznym, wreszcie w Ministerstwie Lasów i Dóbr Państwowych.
W tym czasie dużo pisał. W 1922 roku wydał pierwszą swoją książkę pt. "Rok myśliwego" - rzecz dla myśliwych i miłośników przyrody. W tym samym roku wydał "Na tropie przyrody".
I jak przypuszczać należy, obie te książki wpłynęły na dalszy bieg jego kariery, bowiem w 1923 roku Ministerstwo Lasów i Dóbr Państwowych powierzyło mu stanowisko Głównego Łowczego w lasach państwowych. Był to najszczęśliwszy okres w jego życiu. Organizował od podstaw Polski Związek Łowiecki.
W tym czasie zaproponował i aktywnie przygotowywał utworzenie pierwszego na terenie całej Rzeczpospolitej Parku Narodowego w okolicach Wilna. Robił to, co kochał i na czym znał się najlepiej.
Niestety prawość, odpowiedzialność i fachowość oraz bezprzykładne oddanie misji ochrony przyrody nie pozwoliły Włodzimierzowi Korsakowi zbyt długo cieszyć się nowymi obowiązkami. Włodzimierz Korsak odmówił ówczesnemu swojemu zwierzchnikowi, ministrowi Janickiemu, zgody na polowanie w Puszczy Rudnickiej. Stwierdził na podstawie przeprowadzonego wcześniej oszacowania pogłowia, że na terenie Puszczy Rudnickiej zwierzyna jest zbyt przetrzebiona i w tej sytuacji zgody na polowanie wydać nie może.
Na reakcję dotkniętego do żywego bezdusznego urzędnika nie trzeba było długo czekać.
Dnia 4 września 1925 roku minister Janicki podjął skandaliczną decyzję i zwolnił Włodzimierza Korsaka z pełnionego stanowiska.
W zgryzocie przyszedł Włodzimierzowi z pomocą niezawodny przyjaciel Józio Woyniłowicz, zapraszając go w 1926 roku do swojego folwarku Kuncowszczyzna.
Dnia 1 stycznia 1928 r. przeniósł się Włodzimierz ponownie do Wilna, gdzie w Dyrekcji Lasów Państwowych został przyjęty do pracy w charakterze łowczego.
Zabrał się z entuzjazmem do pracy. W Wilnie spotkał wielu starych znajomych spośród kresowego ziemiaństwa i szybko włączył się w nurt życia kulturalnego, nawiązując liczne nowe znajomości z osobistościami nadającymi ton życiu literackiemu, artystycznemu i naukowemu w mieście. Uczestniczył w "Środach literackich" organizowanych przez redakcję "Słowa Polskiego" i "Przeglądu Tygodniowego". Prezentował na tych spotkaniach fragmenty najnowszych swoich prac. Poznał okolicę mało wówczas znanego jeziora Narocz, które dzięki niemu zostało objęte badaniami prowadzonymi przez Uniwersytet Wileński.
Prowadził również badania Puszczy Rudnickiej. Badał tam pogłowie łosi, które dzięki Jego staraniom otoczono ochroną. W konsekwencji uzyskał zgodę Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych w Warszawie na wybudowanie domku myśliwskiego oraz gajówki w Puszczy Rudnickiej. Powstało w ten sposób wzorowe gospodarstwo naukowo-łowieckie.
Nazwał je "Sendków". Do Sendkowa rok rocznie począwszy od 1930 roku przyjeżdżał na wypoczynek i łowy prezydent Rzeczpospolitej Józef Mościcki, gościli tam również Melchior Wańkowicz i Leopold Pomarnacki.
Wybuch II wojny światowej przerwał działania na rzecz ochrony przyrody i pozbawił Włodzimierza pracy. Zaczął wówczas zarabiać na życie malowaniem obrazów.
W lutym 1941 roku został aresztowany przez Rosjan. Cudem ocalił życie, kiedy wraz z współwięźniami uratowany został przez kolejarzy z wagonu jadącego na Syberię.
Wstąpił do ruchu oporu. Takiego partyzanta warto było mieć w szeregach. Był nie tylko wyborowym strzelcem, potrafił również wytropić zwierzynę, a na przedwiośniu, znając tereny lęgowe ptaków, mógł zaproponować jajecznicę dla oddziału.
W 1945 roku Włodzimierz Korsak przeniósł się do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie podjął pracę w Dyrekcji Lasów Państwowych. Dyrektor Górski wiedział o przybyciu Korsaka, którego znał z Jego pracy w Wilnie. Powierzył Włodzimierzowi stanowisko instruktora technicznego w Biurze Zagospodarowania Lasu. Była to praca w terenie. Stryj objeżdżał nadleśnictwa, obsadzał gajowych, inwentaryzował zwierzostan. Znów był w swoim żywiole, znów mógł robić to, na czym się znał i co kochał. Znów włączył się w nurt życia społecznego i towarzyskiego. Tak jak w Wilnie uczestniczył w "Środach literackich", organizowanych przez prezesa Polskiego Związku Zachodniego Edmunda Grudzińskiego. Był tam jedynym literatem, który na spotkaniach prezentował fragmenty swoich książek, opowiadał o pięknie puszcz białoruskich i wileńskich oraz o najnowszych spostrzeżeniach przyrodniczych na Ziemi Lubuskiej.
Dnia 27 października 1945 r. Włodzimierz Korsak założył Towarzystwo Łowieckie, prezesując mu nieprzerwanie przez 7 lat aż do jego kasacji w 1953 roku. W miejsce Towarzystwa Łowieckiego powstała wówczas Powiatowa Rada Łowiecka, której również przewodniczył przez następnych 10 lat. Z jego inicjatywy powstało również w dniu 27 lipca 1947 roku pierwsze koło myśliwskie "Bory Lubuskie". Kiedy w 1957 roku powstała Liga Ochrony Przyrody, został jej prezesem do 1969 roku.
Prekursorskie działania Włodzimierza Korsaka w obszarze ochrony przyrody, wysoko ocenił Zarząd Główny w Warszawie przyznając mu Złotą Odznakę LOP.
Po przejściu na emeryturę w 1949 roku stryj nadal wędrował po lasach, utrzymywał kontakty z nadleśniczymi, którzy bardzo cenili każdą jego uwagę czy radę.
Znany był z licznych spotkań autorskich z czytelnikami swoich książek.
Włodzimierz Korsak jest autorem 13 wydanych książek, wszystkie z nich o tematyce przyrodniczej:
- Rok myśliwego - Poznań 1922 r. ,
- Na tropie przyrody - Poznań 1922 r. ,
- Ku indyjskiej rubieży - Poznań 1923 r. (w książce "Ku indyjskiej rubieży " Włodzimierz Korsak opisuje jako pierwszy zjawisko terytorializmu- rzecz za którą etolog holenderski Nikolas Tinbergen dostał nagrodę Nobla w 1973 roku, informację podaję za prof. Jerzym Chmurzyńskim (1929-2009 ) zoologiem i etologiem),
- Venator - Warszawa 1923 r.,
- Pieśń puszczy - Warszawa 1924 r.,
- Z polskiej kniei (album rysunkowy) - Warszawa 1924 r.,
- Cietrzew - Warszawa 1925 r.,
- Łoś - Warszawa 1934 r.,
- Dary lasu - Warszawa 1934 r.,
- Puszcza Rudnicka - Lwów 1937 r.,
- Leśne ognisko - Wilno 1939 r.,
- Na tropach przyrody - Olsztyn 1962 r.,
- Las mi powiedział - Zielona Góra 1969 r. ( zawiera ona kompendium wiedzy przyrodniczej o Ziemi Lubuskiej, jest to wiedza przekazana harcerzom w Lubniewicach w formie gawęd.)
W 1959 roku Włodzimierz Korsak został członkiem Związku Literatów Polskich.
Zmarł 23 września 1973 roku w Krakowie w Domu Spokojnej Starości.
Prochy Włodzimierza Korsaka sprowadzone zostały do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie od 1983 roku spoczywają w kwaterze zasłużonych na cmentarzu komunalnym przy ul Żwirowej.
Imię Włodzimierza Korsaka noszą szkoły w Gorzowie i Łupowie, a także ulica i księgarnia w Gorzowie Wielkopolskim oraz rezerwat przyrody "Janie" koło Lubniewic.
I właściwie można by uznać śmiało, że pamięć o Włodzimierzu Korsaku, tym niezwykłym i skromnym człowieku - została w ten sposób w pełni uhonorowana.
Aż tu, ni stąd ni zowąd, dostaję wiadomość, że Panowie: Wojewoda Lubuski Jan Świerpo oraz Łowczy Okręgowy Marian Marciniak, zapraszają mnie jako członka rodziny Korsaków, na uroczystość odsłonięcia pomnika Włodzimierza Korsaka, w dniu 23 września 2011 roku w Gorzowie Wielkopolskim.
Pomnik powstał staraniem pana Władysława Sopkowa oraz wielu innych wspaniałych osób z Gorzowa Wielkopolskiego, co znali, cenili i kochali Stryja, który wywarł ogromny wpływ na ich życie.
Przyjechałem na odsłonięcie pomnika, z przekonaniem, że będzie to jedynie lokalna uroczystość. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłem ponad 50 pocztów sztandarowych kół łowieckich z całej Polski, zgromadzonych wokół pomnika.
Odbyła się wielka, oficjalna uroczystość. Pamięć o moim Stryju i szacunek do Włodzimierza Korsaka wyczuwało się w każdym przemówieniu. Słuchałem ze wzruszeniem.
Zachwyciła mnie również forma pomnika. Pomnik znajduje się w parku miejskim i przedstawia postać Włodzimierza Korsaka naturalnej wielkości, siedzącą na myśliwskim trójnogu, bez strzelby a jedynie z lornetką w ręku. Obok myśliwego siedzi jego pies. Wszystkie dzieci bawiące się w parku przybiegają i głaszczą psa po głowie.
Pomnik myśliwego bez strzelby to rzecz niespotykana. Droga życiowa Włodzimierza Korsaka była niezwykła, kiedy jako wybitny myśliwy w swojej miłości do przyrody odłożył strzelbę i do końca życia przemierzał lasy jedynie z lornetką i aparatem fotograficznym. Takim go zapamiętano.
Bogaty zbiór pamiątek po Włodzimierzu Korsaku znalazł swoje miejsce w otwartej w dniu
25 kwietnia 2014 roku przez Nadleśnictwo Kłodawa, w odremontowanym budynku starej wozowni nazwanym "KORSAKóWKĄ", wystawie zatytułowanej: "Włodzimierz Korsak - życie, pasja, twórczość". Rękopisy, maszynopisy, dokumenty osobiste, fotografie, odznaczenia, prace malarskie i rysunkowe pochodzą ze zbiorów Muzeum Lubuskiego.
I właściwie mógłbym w tym miejscu zakończyć tę opowieść o niezwykłym moim Stryju Włodzimierzu. Czuję jednak,że na zakończenie powinienem opowiedzieć jeszcze jedną krótką historię. Miłośnicy i znawcy hodowli koni pełnej krwi angielskiej z pewnością znają postać legendarnego hodowcy ze stadniny w Golejewku a następnie w Krasnem inż. Macieja Świdzińskiego. Był to hodowca z przedwojennym rodowodem i stosowane przez Niego reguły prowadzenia stadniny były twarde i jasne. Tak się stało, że jako student zootechniki zostałem skierowany na praktyki inżynierskie do Stadniny Krasne i dostałem się pod jego "żelazną rękę".
Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie przypuszczałem, że aż tak ciężko, wiedziałem, że będzie mnie ćwiczył, ale nie przypuszczałem, że aż tak będzie mnie ćwiczył.
Przez trzy miesiące dostawałem twardą szkołę, wykonywałem polecenia z szybkością światła, tak, że tylko mój upór i stanowcza determinacja i chęć zostania hodowcą trzymała mnie na posterunku. Po pewnym czasie byłem już tak wyuczony, że po jednym przejściu przez obie stajnie na końcu drugiej zdawałem p. Świdzińskiemu pełny raport o stanie stajni, zdrowiu klaczy, źrebiąt itd.
Oczywiście starannie ogolony i w nienagannym stroju.
Któregoś dnia p. Maciej Świdziński popatrzył na mnie i spytał:
- Panie Michale czy jest pan spokrewniony z Włodzimierzem Korsakiem?
- Tak, Panie Inżynierze, to Stryj mojego Ojca.- odparłem stając na baczność.
Świdziński wbił wzrok w korytarz stajni i zamyślił się dłuższą chwilę, po czem odezwał się cedząc słowa:
- Przeuroczy człowiek... - powtórzył -... Przeuroczy człowiek.
I popatrzył tak jakoś na mnie, jakby chciał zobaczyć w mojej twarzy choć cień Stryja Włodzimierza.